Proza

LAUREACI

SPOTKANIE Z KOTEM W BUTACH

     Nadeszła jesień. Dni stały się chłodniejsze i pochmurne. W naszych szafach, nie wiadomo skąd pojawiły się cieplejsze ubrania. Tylko pan Kleks chodził ubrany tak jak wcześniej. W pewien wyjątkowo zimny dzień zawołał mnie pan Kleks, mówiąc, abym wybrał się do bajki o „Kocie w butach“. Bardzo się ucieszyłem, bo nie miałem okazji spotkać się z tym niezwykłym kotem. Kot akurat był w zamku i przyjął mnie bardzo ładnie. Nawet zaprosił mnie na herbatę. Szybko opowiedziałem mu o problemie pana Kleksa i o nadchodzącej zimie. Myślę, że kot bardzo lubił pana Kleksa, bo po chwili przyniósł mi piękne, długie, czerwone kozaki i powiedział: Proszę Brian, zanieś te buty panu Kleksowi, mam nadzieję, że będzie w nich chodził przez całą zimę.

Brian Chrzanowski klasa III B

Wychowawca - Malgorzata Grabowska

 

 

KACZKA DZIWACZKA

      Mam na imię Gabryś i mam 7 lat. Jestem uczniem Akademii pana Kleksa. Mój profesor poprosił mnie, abym poszedł do wiersza uratować „Kaczkę- Dziwaczkę“. Gdy przechodziłem przez furtkę jeszcze nie wiedziałem jaka przygoda na mnie czeka. Nad rzeczką oczywiście nie było kaczki, bo wybrała się pieszo na wycieczkę. Podążyłem jej śladem. Zaszedłem do fryzjera i przy okazji skróciłem grzywkę. W aptece kupiłem kaczce proszek od bólu głowy, a na poczcie znaczki. W sklepie kupiłem prawdziwy makaron i grzebień. Tuż obok targu ujrzałem jak inne kaczki obserwują coś przez dziurkę w płocie. Śmiały się i przepychały. Podszedłem bliżej i zaniemówiłem. Zobaczyłem kucharza, który trzymał Kaczkę- Dziwaczkę za jej długą szyję, a w drugiej ręce niósł brytfannę. Przeskoczyłem szybko przez płot i wyrwałem kaczkę z jego rąk. Uffff! Zdążyłem w ostatniej chwili! Wtedy rozgniewany kucharz złapał inną kaczkę, właśnie tę, która najgłośniej się śmiała. Zadowolony wróciłem do Akademii i o wszystkim opowiedziałem panu Kleksowi i kolegom. Cieszyliśmy się bardzo, że już nigdy z naszej Dziwaczki nie będzie zająca w buraczkach. Pozostało nam tylko zmienić zakończenie wiersza.

Gabriel Gosk klasa III B

Wychowawca - Malgorzata Grabowska

 

ZŁOTA RYBKA

       Panu Kleksowi pozostało już tylko kilka piegów, a golarz Filip wcale nie przychodził. Widziałem, że bardzo go to martwi, chociaż nikomu nic nie mówił. Chodził smutny, zamyślony. Wydawało mi się, że nawet troszeczkę zgarbiony. Postanowiłem mu pomóc. Gdy było już ciemno, wybrałem się do „Bajki o Złotej Rybce“. Wiedziałem, że jak złowię rybkę to poproszę ją o piegi dla pana Kleksa i Mateusza.  

      Niespodziewanie znalazłem się nad morzem. Właśnie był wschód słońca. Było ciepło i tak pięknie! Wiatr delikatnie poruszał nadmorską roślinnością. Zarzuciłem wędkę wierząc, że od razu mi się poszczęści. Nie była to jednak prawda! Zarzucałem wędkę wiele razy. Tak naprawdę to miałem już dość tego łowienia, gdy nagle… udało się ! Rybka była niewielka, ale za to piękna. Jej złote łuski pięknie lśniły w zachodzącym słońcu. Oczywiście tak jak to w bajce bywa, odezwała się ludzkim głosem. Opowiedziałem jej o problemie pana Kleksa i grzecznie poprosiłem o piegi. Chyba była trochę zdziwiona, że nie proszę o nic dla siebie. Może dlatego dostałem tak dużo piegów, że ciężko mi było zanieść je do Akademii.

      Mieszkańcy Akademii z niepokojem czekali na mnie. Przecież nikomu nie powiedziałem o swojej wyprawie! Chłopcy zaczęli mnie nawet szukać w parku i nad stawem. Mina pana Kleksa była groźna. Przestraszyłem się, myśląc, że będę za karę musiał nosić ten straszny krawat! Jednak kary nie dostałem, a pan Kleks bardzo się ucieszył na widok piegów.

Kamil Sudol klasa III B

Wychowawca - Malgorzata Grabowska

 

ODPOWIEDZIALNE ZADANIE

 

         Jestem uczniem Akademii pana Kleksa. Pewnego dnia pan Kleks poprosił mnie, abym poszedł do bajki o „Dzielnym Ołowianym Żołnierzyku“. Bardzo się ucieszyłem, bo jak byłem mały bardzo ją lubiłem. Jednak zawsze było mi bardzo przykro, gdy żołnierzyk ginął w płomieniach kominka. Kto zna tę baśń ten wie, że żołnierzyk i tak nie miał łatwego życie. Jako jedyny z 25 braci był inwalidą. Wszyscy byli zrobieni ze starej ołowianej łyżki i zwyczajnie zabrakło ołowiu na jego nogę. Teraz miałem wykonać bardzo odpowiedzialne zadanie- uratować żołnierzyka i tancereczkę z płomieni. Trochę się bałem, ale przecież nie tylko żołnierzyk jest odważny! Wcale nie było łatwo!  Złośliwy Diabełek z tabakierki robił wszystko, aby przeszkodzić mi w wykonaniu zadania. W końcu się udało! Gdy kucharka wyciągnęła żołnierzyka z ryby, szybko go porwałem! W nocy, gdy ludzie i zabawki już spały porwałem też papierową panienkę. Wiedziałem, że to wielka miłość mojego żołnierzyka. W jakiś magiczny sposób znalazłem się z powrotem w Akademii. Żołnierz i tancerka zamieszkali z nami. Żyli bardzo długo i szczęśliwie.

Oliver Wadowiec klasa III B

Wychowawca - Malgorzata Grabowska

O WIŚLE TU I TAM

     Moja rodzina mieszka na Brooklynie. Rok temu zamieszkaliśmy w nowym domu. Bardzo długo trwał remont, bo rodzice chcieli, aby wszystko było perfekcyjne. Mama wybrała najładniejszy kolor farby do malowania ścian. Tata zrobił najwspanialszą podłogę. Cały dom wyglądał pięknie.

    Pewnego razu odwiedziła nas ciocia Monika z małym synkiem Bartkiem. Ciocia zachwycała się naszym domem, ale najbardziej podobał jej się kolor ścian. Po pewnym czasie, obie panie wybrały się na zakupy. Ja musiałam zostać w domu, bo w każdy piątek przygotowuję się do zajęć w polskiej szkole. Wtedy musiałam powtόrzyć materiał do testu z geografii. Bartuś też nie chciał jechać do sklepów. Wolał zostać ze mną i z moim tatą.

    Cały wieczόr Bartuś grzecznie rysował na małym stoliku pod ścianą. Tata pilnował siostrzeńca i oglądał telewizję, a ja pilnie uczyłam się o rzece Wiśle. Głośno wymieniałam wszystkie jej dopływy. Powtarzałam, że źrόdło ma w Baraniej Gόrze, a wpływa do Morza Bałtyckiego. Recytowałam wiersz Brzechwy “Kłόtnia rzek.” Bardzo chciałam dostać 6 z testu. Gdy już wszystko powtόrzyłam, wybiegłam z pokoju, żeby tata mnie przepytał. Śpiewająco odpowiedziałam na wszystkie pytania. Zadowolona wrόciłam do pokoju i chciałam dokończyć ćwiczenia z języka polskiego. Przez uchylone okno usłyszałam wesołe głosy mamy i cioci. Pomyślałam, pisząc, że zakupy musiały być bardzo udane. Nagle usłyszałam krzyk mamy. Jak z procy wybiegłam z pokoju i stanęłam na schodach “jak wryta.” Zobaczyłam mamę, ktόra trzymała się za serce i ciocię, ktόra miała “oczy jak pięć złotych” i była blada. Tata stał jak “słup soli” i trzymał się za głowę. Wszyscy patrzyli na ścianę, tylko Bartuś grzecznie rysował na swoim stoliku. Ja też spojrzałam na ścianę i zobaczyłam grubą, granatową krechę namalowaną mazakiem, ktόra biegła od samej podłogi aż do okna, prawie przez całą, pięknie wymalowaną ścianę. Mama krzyknęła: “Co, co to jest?”

    -To Wisła, “najdłuśsia zieka w Polsce!” -odpowiedział głośno Bartuś.

Grobową ciszę przerwał po chwili gromki śmiech. Wszyscy śmiali się do łez, a ja wiedziałam już, że z Bartusia będzie w przyszłości super uczeń polskiej szkoły.

     W naszym pokoju “Wisła” płynie do dziś, a Bartuś już wie, że w lecie zobaczy tą najdłuższą rzekę Polski na własne oczy.

Pola Kandybowicz klasa VI

Wychowawca - Anna Trykozko

KRÓL EMIGRANTÓW

          Moi rodzice wyemigrowali z różnych stron Polski do USA jako nastolatkowie. Tutaj się poznali i założyli rodzinę. I tak na świat przyszedłem ja i trzech moich braci. Mimo tego, że urodziłem się w Stanach Zjednoczonych to zawsze czułem się Polakiem na emigracji. Mama od małego wpajała w nas polskość. Do dziś słyszę: " Mów po polsku! Czytałeś po polsku?!".

Tata natomiast od dzieciństwa wpajał w nas historię Polski, zawsze powtarzał: " Nie zapomnij, że jesteś Polakiem!"

W soboty chodzę do polskiej szkoły dokształcającej, gdzie na lekcjach historii wręcz połykam wiedzę, to mój ulubiony przedmiot.

Pewnego słonecznego poranka wybraliśmy się z naszą panią Anią na wycieczkę do Central Parku w Nowym Jorku, pod pomnik króla Władysława Jagiełły. Miała to być lekcja historii na łonie natury. Wszyscy podekscytowani wsiadaliśmy do metra. Kiedy dotarliśmy na miejsce spotkało nas wielkie rozczarowanie. Akurat tego dnia w Central Parku był koncert jakiejś sławnej piosenkarki i dojście do pomnika było zablokowane. Próbowaliśmy wejść z każdej możliwej strony, niestety bez skutku. Lekcja historii odbyła się w parku, ale z dala od pomnika.

Pani Ania tak pięknie, tak ciekawie opowiadała o Jagielle, o tym jak i dlaczego akurat w Central Parku stał ten pomnik, że aż ciarki przechodziły po moim ciele.

Nie dawałem za wygraną i następnego dnia sam poszedłem do Central Parku złożyć wizytę królowi Jagielle. Ubrałem się w strój rycerski, jak przystało na spotkanie z królem. Wziąłem ze sobą dwa miecze - na wszelki wypadek, gdybym musiał stanąć w obronie króla.

Dumny maszerowałem alejkami parku w stronę pomnika. Kiedy już dotarłem na miejsce, stanąłem w bezruchu z opadniętą szczęką ze zdumienia. Czułem gorąco, radość, zadowolenie,       a jednocześnie strach, tak jakbym naprawdę stał przed obliczem króla. Stanąłem zwrócony twarzą w twarz króla i zacząłem z nim rozmawiać, właściwie to ja mówiłem do jego rzeźby, ale odniosłem wrażenie jakby on mnie słuchał i chciał mi coś powiedzieć. Nagle za moimi plecami usłyszałem jakieś szeptanie, odwróciłem się pomału i ujrzałem wpatrującą się we mnie grupę ludzi. Okazało się, że są to turyści z Polski, którzy słysząc Polską mowę zatrzymali się i wsłuchiwali się w moją rozmowę. Zaciekawieni dopytywali się co to za pomnik.

Powiedziałem im jak to pomnik króla Władysława Jagiełły został przywieziony do Nowego Jorku na światową wystawę EXPO w 1939 roku, w tym czasie wybuchła II Wojna Światowa i pomnik nigdy już nie wrócił do Polski. Po zakończeniu wojny został podarowany miastu Nowy Jork i ustawiony w Central Parku.

W ten sposób wyprawa króla za granicę zamieniła się w emigrację, tak jak losy wielu Polaków zamieszkujących Stany Zjednoczone Ameryki. Byli bardzo wzruszeni historią, bo do tej pory nawet nie wiedzieli o jego istnieniu. Od tego czasu co roku spotykamy się na słynnych Śniadaniach Wielkanocnych z "Królem Emigrantów" - Władysławem Jagiełłą.

Myśle, że doskonale poradziłem sobie z rolą przewodnika  polskości. A to wszystko zawdzięczam swoim rodzicom emigrantom i pani z polskiej szkoły, która też wyemigrowała z Polski do USA.

Gabriel Starzec klasa VIII

Wychowawca - Beata Bialy