Proza 2018
LAUREACI PROZA
Przedstawiam Wam niezwykłego, polskiego żołnierza…
Pewnego razu w amerykańskiej szkole otrzymaliśmy ciekawą prace domową. Mieliśmy za zadanie w krótkiej formie pisemnej przedstawić rówieśnikom ciekawą postać.
Od dwóch tygodni zafascynowana byłam Wojtkiem, żołnierzem Wojtkiem, a dokładniej, to misiem, który został żołnierzem. Tą niezwykłą postać poznałam na lekcjach w polskiej szkole. Więcej informacji zdobyłam o nim na zajęciach w Instytucie Józefa Piłsudskiego, gdzie udział w ciekawych zajęciach wzięła nasza polonijna klasa. Pracę napisałam szybko, a pani już po trzech dniach przyniosła nasze sprawdzone zadania.
Nauczycielka stwierdziła, że z pracy wywiązaliśmy się wspaniale. Przedstawiliśmy piękne postacie i ich barwne historie. Każdego dnia uczniowie będą po kolei je odczytywać, aby każdy zapoznał się z opisywanymi bohaterami. Jednak dziś, oświadczyła pani, zostaną przeczytane dwie wyróżniające się prace i tu usłyszałam nazwisko kolegi i swoje.
Michael został poproszony o prezentację jako pierwszy, gdyż opisywał kobietę, a kobiety jak wiadomo mają pierwszeństwo- stwierdziła pani. Kolega przedstawił nam swoją kuzynkę Karen, która zaraz
po studiach wyjechała do Kenii, by w sierocińcu pracować jako wolontariuszka. Po wysłuchaniu, długo biliśmy brawa, by nagrodzić pracę kolegi i piękną postać młodej kobiety.
Po chwili zaczęłam czytać swoją pracę, a brzmiała ona mniej więcej tak:
„ Drogie koleżanki i koledzy, pragnę przedstawić wam Wojtka- niedźwiedzia, który został żołnierzem. Jego wojenna historia rozpoczęła się w 1942 roku na terenie obecnego Iranu, gdy konwój polskich żołnierzy zaadoptował do swego oddziału małego misia. Sierotą zaopiekowano się bardzo troskliwie i nazwano Wojtkiem. Wkrótce miś wyrósł na dużego niedźwiedzia. Wojtek stał się odskocznią od trudnej, wojennej codzienności. Uprawiał z żołnierzami zapasy, popisywał się żonglerką i co rusz dostarczał innych zabawnych sytuacji. Jednak Wojtek nie był tyko ukochaną maskotką Polaków. Przede wszystkim był żołnierzem. Otrzymał książeczkę wojskową i stopień szeregowego, żołd
i swoje racje żywnościowe. Miś okazał się wspaniałym towarzyszem broni, który dzielnie wspierał kolegów podczas walki. Z żołnierzami generała Andersa przeszedł szlak bojowy od Iranu przez Syrię, Palestynę, Egipt i Włochy. Budził w żołnierzach ducha walki, stał na warcie jak każdy z nich, przenosił ciężkie ładunki, walczył ramię w ramię z polskimi żołnierzami pod Monte Cassino, zdobywał port Ankona
i przełamywał fortyfikację wroga w górach. Za zasługi na polach walki awansował do stopnia kaprala. Wizerunek niedźwiedzia dźwigającego uzbrojenie artyleryjskie stał się symbolem i widniał na naszywkach mundurów i samochodów tych oddziałów. Wojtek, kapral 22 Kompanii Zaopatrzenia Artylerii zmarł w grudniu 1963 roku. Miał 22 lata, 185 cm wzrostu, około 250 kg wagi i cztery łapy”.
Skończyłam czytać- rozległy się brawa, ochy i achy, ale usłyszałam również pomrukiwania wynikające z niedowierzenia. Gdy wychodziliśmy z klasy podszedł do mnie Tomy, powiedział gratuluję i szybko dodał- fantazji. Tymi gratulacjami dobił mnie! Wracałam do domu smutna, z przeświadczeniem, że źle przedstawiłam Wojtka. Mogłam powołać się na książkę o Wojtku, ale mam tylko w polskim języku.
Leżałam w swoim pokoju gapiąc się w sufit. Nagle olśnienie!!! Wikipedia z języku anielskim!!! Szybko odnalazłam hasło- niedźwiedź Wojtek żołnierz, skopiowałam link i wysłałam do kolegi. Na drugi dzień przed wejściem do szkoły dogonił mnie Tomy. Gadał jak nakręcony, przepraszał i dopytywał o więcej informacji o niezwykłym polskim żołnierzu. Wspaniałomyślnie obiecałam pożyczyć mu książkę, której jeszcze nie miałam, ale wiedziałam jak ją zdobyć. Poprosiłam mamę, by pojechała do Instytutu i kupiła agielskojęzyczną pozycję „Soldier Bear”
B. Dumone, którą widziałam na naszych zajęciach.
Tomy nie oddał mi książki, gdyż za moim pozwoleniem przekazał ją Jacobowi, ten Albertowi, a Albert kolejnym chłopcom z klasy. Często dyskutujemy o przygodach Wojtka i polskich oddziałach walczących na frontach świata. A ja wreszcie wiem, że Wojtka przedstawiłam tak, jak na to zasługuje.
Olivia Borek kl. VII
Caɫy świat zna pierogi!
Minęɫy kolejne wakacje. Siedzę w samolocie, podziwiam chmurkową pierzynkę i wspominam lato spędzone u babci w Polsce.
U babci nigdy nie jest nudno. Zawsze wracam do domu z peɫnym bagażem nowych przeżyć, doznań i … smaków. Babcia - doskonaɫa kucharka, nie tylko rozpieszcza mnie kulinarnie, ale uczy także podstaw naszej polskiej, tradycyjnej kuchni. Przebojem tego lata byɫy pierogi. Babcia przekazaɫa mi rodzinną tajemnicę na najdelikatniejsze ciasto pierogowe i nauczyɫa caɫego procesu ich tworzenia. Ja i ciocie, wymyślaɫyśmy przeróżne farsze do naszych rarytasów i prawie każdego dnia trwaɫy pierogowe uczty z udziaɫem moich polskich koleżanek, sąsiadów i przyjacióɫ. Babciną kuchnię nazwaɫam nawet “Pierogarnią” i cieszyɫam się, że na czas produkcji pierogów, babcia wyznaczaɫa mnie szefem kuchni.
Pewnego razu zwierzyɫam sie babci, że marzę o tym, by nauczyć moje koleżanki z Ameryki robienia pierogów, ale trochę się wstydzę, bo one nie znają tej potrawy i może nie przypaść im do gustu. Babcia zauwazyɫa, że jest to świetny pomysɫ i zachęciɫa mnie do zaproszenia koleżanek na wspólne lepienie pierogów i pochwalenie się naszą polską, pierogową tradycją. Niech caɫy świat pozna nasze pierogi - stwierdziɫa z dumą babcia.
Po powrocie do Nowego Jorku, już po pierwszym tygodniu nauki, urządziɫam “Pierogowy wieczór.” Zaprosiɫam Yoko z Korei, Kristin z Chin, Nicolette z Italii, Anna z Hiszpanii i Sophie. Sophie niedawno przyjechaɫa z Chin, byɫa bardzo wstydliwa i z nikim prawie nie rozmawiaɫa. Dziewczęta chętnie się zgodziɫy i dopytywaɫy się, co to są te “pierogi.” Byɫam jednak tajemnicza i obiecaɫam, że wszystkiego dowiedzą się w mojej kuchni.
Przygotowaɫyśmy z mamą waɫki, stolnice i różne farsze. Ciasto miaɫo powstawać pod czujnym okiem mamy i moim oczywiście. Koleżanki zjawiɫy się punktualnie. Ku mojej wielkiej radości, przyszɫa również nieśmiaɫa Sophie, bo wyznaɫa mi cichutko, że uwielbia gotować. Ubraɫyśmy kolorowe fartuszki i zaczęɫam koleżankom tɫumaczyć jak się robi tajemnicze pierogi. W pewnym momencie naszą pracę przerwaɫ nagɫy krzyk Nicolette:
- “ Przecież to ravioli!!!”
- “Nieprawda, to są dumplings” - odpowiedziaɫa Kristin.
- “Nie zgadzam się z Wami, to są empanadas!” - wykrzyknęɫa Anna.
- “U mnie w domu nazywamy je mandu” - dodaɫa Yoko.
W kuchni zapanowaɫa cisza, którą przerwaɫ stanowczy i gɫośny gɫos.
- “Wszystkie się mylicie!!! Przecież to dim sum” - powiedziaɫa to, ta nieśmiaɫa Sophie.
Patrzyɫyśmy na siebie w milczeniu i nagle wszystkie wybuchneɫyśmy śmiechem.
Okazaɫo się, że caɫy świat zna pierogi. Myślę, że babcia bardzo się ucieszy.
Pola Kandybowicz kl. VII
WITAJ POLSKO!
Tak radośnie witali Cię rodacy 100 lat temu, kiedy po 123 latach niewoli odzyskałaś wolność,
tak powitałam Cię i ja, kiedy po raz pierwszy w ubiegłym roku przyjechałam do Ciebie w odwiedziny.
Urodziłam się i mieszkam w USA, mam 15 lat, ale dopiero teraz mogłam Cię odwiedzić. Rodzice przekazali mi język polski, polską kulturę i tradycje. Zaszczepili we mnie zainteresowanie Toba - krajem, w którym się urodzili - i troskę o Twoje sprawy i przyszłość. Zaszczepili we mnie dumę z polskiego pochodzenia, a to zwiększyło moją pewność siebie. W Ameryce pewność siebie to warunek konieczny do osiągnięcia sukcesu, rozwoju kariery, awansu. Moi rodzice są głęboko religijni, ich wartość etyczna, styl bycia i postawa są dla mnie przykładem i wzorcem. To dzięki nim nie wstydzę się swoich polskich korzeni - mówię, piszę i czytam po polsku. Nie wstydzę się naszej polskiej historii - choć miała też czarne karty. Nie wstydzę się, choć Europa rzuca w Ciebie wyzwiska - jest mi przykro, ale zawsze mam podniesioną głowę.
Odwiedziłam Cię po raz pierwszy i odtąd będziesz dla mnie krainą szczęśliwości, w której czułam się swobodnie i nie chce, aby dotknęło Cię jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Cieszę się, że Polacy dbają o Ciebie. Podoba mi się ich użycie nowych technologii - nie przyjęły się czeki, tak jak u nas w Ameryce, natomiast powszechne jest płacenie (nawet drobnych sum) kartą, tylko przykładając kartę do czytnika. Bilet do teatru i filharmonii kupiliśmy przez internet. Podoba mi się również to, że w Polsce wszystko musi być najlepsze, na najwyższym poziomie. W Warszawie instaluje się piękne, oświetlone wiaty na przystankach; tu również instalowane są wyświetlacze podające trasy i godziny. W klimatyzowanych pojazdach nagranie z nazwami przystanków nagrał nie kto inny jak Tadeusz Sznuk, ulubieniec mojej mamy. Zauważyłam, że Polaków cechuje poczucie estetyki- nie ma tu knajpek z przypadkowym wystrojem (chyba, że to miejsce z kebabami). Każdy stara się zaprojektować ładne wnętrze, dobrać ładną zastawę, estetyczne tablice. A polskie jedzenie! Tęsknię tu do niego w Ameryce! Doskonałe są sery, wędliny, chleby i ciasta. Do dzisiaj czuję cudowny smak owoców i warzyw.
Cisza. … Ludzie mówią tu ciszej. Nie słychać prawie nigdy krzyku i podniesionego głosu - śmiechu także nie, ale jak mówi mój ojciec- czasy też chyba nie do śmiechu. Zaskoczyło mnie miłe przywiązanie Polaków do rodziny. Ludzie naprawdę utrzymują kontakt ze swoimi rodzinami- dziadkami, rodzeństwem itd. Opiekowanie się starszymi członkami rodziny to coś normalnego, podczas gdy u nas w Ameryce oddaje się ich do domu starców, bądź zapewnia się im płatną opiekę. Czy wiesz, ile godzin spędziłam w księgarniach? Cieszę się, że wciąż ukazuje się dużo książek - jest pokaźny wybór literatury pięknej, są biografie, tłumaczenia zagranicznych bestsellerów. Niezwykle popularne są reportaże z egzotycznych miejsc, bowiem Polacy, zwłaszcza młodzi - uwielbiają podróże.
Moje cieple myśli o Tobie to wrażenie jakie zrobiła na mnie potęga tatrzańskich szczytów, to możliwość podziwiania Tatrzańskiego Parku Narodowego; to moje wzruszenie na widok strumyka w górach; to zachód słońca nad morzem i widok fal rozbijających się o brzeg. Myśląc o Tobie Polsko - czuję wdzięczność za możliwość podziwiania Ciebie.
A biało - czerwonej flagi i poczucia bliskości z rodakami nikt mi z duszy nie wyrwie!
Z ciepłymi pozdrowieniami
Karolina Palac, kl. X
uczennica PSD im H. Sienkiewicza w Nowy Jorku
WYRÓŻNIENIA PROZA
Pamiętam jakby to było wczoraj
Wakacje spędzałam w Polsce w małej wiosce – Nagłowice. Zbliżał się koniec wakacji i wszystkie dzieci wykorzystywały każdą wolną chwilę, aby pobyć razem. Tak jak codziennie pojechałam z przyjaciółmi na boisko. Rozmawialiśmy o życiu i nie mogliśmy uwierzyć, że te wakacje tak szybko zleciały.
Po pewnym czasie zrobiliśmy się bardzo głodni. Chcieliśmy coś kupić do jedzenia, ale niestety nikt nie miał pieniędzy. Postanowiliśmy wkraść się w winogrona, które rosły na podwórku u pewnej starszej pani. Gdy sprawdziliśmy, że nikogo nie było w pobliżu, przeskoczyliśmy przez płot i zaczęliśmy zrywać winogrona. Nagle mój kolega zauważył policję na końcu drogi. Przeskoczyliśmy przez płot, wsiedliśmy na rowery i zaczęliśmy uciekać. Nigdy w życiu nie jechałam tak szybko na rowerze.
W końcu w ukryciu zjedliśmy te winogrona. Wiem, że nie powinno się kraść, ale dzięki tej przygodzie na zawsze zapamiętam słodki smak winogron zmieszany z dużą dawka adrenaliny.
Maya Heichel kl. VIII